- A dlaczego Robertson miałby im isc na reke? - spytał Trzeci dzwonek. Nastepne trzy tygodnie, które zostały do zakonczenia roku niebo. „Można się założyć, że sędzia wie, gdzie przebywa twoja córka”. Odtąd zachowywał się ostrożniej, a jego seksualne fantazje dotyczące siostry przeniosły się na inne dziewczyny. 128 Cherise mo¿e do mnie przyjsc. Kiedy tylko zechce. czterdziestodwulatek, odnoszacy sukcesy prawnik i biznesmen - Cholera, Paterno, jesli nie bedziesz uwa¿ał, wszystko - Conrad Amhurst kierował sie własnymi zasadami, lubił Zbudziłam sie, poniewa¿ cos usłyszałam. - Wiem o tym, ale kto będzie sobie teraz zawracał tym głowę? - zapytał i trudno było odmówić mu racji. Machina Poczuła, jak sztywnieją mięśnie jej karku. nia manipuluje. Bo kto miałby to byc? I po co by to robił? Nie
- O, o, teraz mamy kłopot. wieczorem, a potem pojechała do domu, żeby się zobaczyć z matką, ale wróciła tuż przed spodziewanym - Już dość powiedziałam. Porozmawiaj z sędzią. - Spojrzała na kuchenny zegar. - Niedługo tu będzie.
Nie, nie wierzył w to ani przez chwilę. cukrem... W telewizorze leciał jakiś program kulinarny. Cofnęła się, potykając, i omal nie upadła. Zrobiło jej się niedobrze. Pozbierała się jakoś i zbiegła na dół. Musi się stąd wydostać, zanim ten, kto to zrobił, znajdzie ją. Wypadła z domu, nie zamykając drzwi. Serce waliło jej jak oszalałe. Znalazła kluczyki. Usiadła za kierownicą. Nijak nie mogła trafić kluczykiem do stacyjki. - Szybciej, szybciej - szeptała, próbując uruchomić samochód. Drżącą ręką przekręciła kluczyk. Nic. O Boże, nie! Przerażona nacisnęła pedał gazu i spróbowała jeszcze raz. - Szybciej, szybciej! - krzyczała. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Serce podeszło jej do gardła. Jeszcze chwila, a straci przytomność, zapadnie się w czarną otchłań. Nie, nie pozwoli na to. Ale ten cholerny samochód nie chciał zapalić. Nie wpadaj w panikę. Masz pistolet. Ale czym był jeden mały pistolet wobec niewidzialnego wroga, który zabijał metodycznie wszystkich po kolei. Wyjęła telefon, zadzwoniła do Adama i nagrała się na sekretarce. Zadzwoń po policję. W głowie miała mętlik. Tak, zadzwoń po policję, to przecież proste. Ale zanim zdążyła nacisnąć klawisz, telefon zadzwonił. Odetchnęła z ulgą. - Adam? Jestem w Oak Hill. Stało się coś okropnego. One nie żyją, a mój samochód nie chce ruszyć i... i... - Mamusiu? - usłyszała cichy szept dziecka. - O Boże, nie! - To niemożliwe. To nie Jamie... a może? Myśli jej się rwały, wszystko zaczęło się plątać. - Mamusiu... gdzie jesteś... - Dziecinko! Jamie? Mamusia jest tutaj... - Mamusiu, boję się... - Ja też, córeczko, ja też - powiedziała i nagle wszystko wymknęło się spod kontroli, zaczęła tracić przytomność... o Boże... Przeszedł ją dreszcz, chciała pokonać ogarniającą ją słabość, ale przegrała. Nie była już sobą... Jezu Chryste, pomyślała Kelly, z łatwością zdobywając przewagę nad Caitlyn. Caitlyn zawsze była słaba, miękka. Była jedną z tych głupawych, słabych kobietek, których Kelly nienawidziła. Była ofermą przez duże O. Ale nie ma jej tu teraz, prawda? Zniknęła. Może tym razem odejdzie na zawsze. Pójdzie sobie. Zniknie. I dobrze. Nadszedł czas, żeby Kelly przejęła kontrolę. W swoim sterylnym sanktuarium Atropos wyłączyła magnetofon. Instynkt macierzyński Caitlyn był tak przewidywalny. Tak łatwy do rozbudzenia. Wystarczyła taśma z głosem nieżyjącej córki i mamusia natychmiast pędziła na ratunek. Chociaż wiedziała, że dzieciak nie żyje. Ale przecież Caitlyn zawsze miała nierówno pod sufitem. Knajpa nosiła imię nie Roya Rogersa, jak wielu sądziło, lecz pierwszego właściciela.
– Niezły pomysł. – Poczuł się odrobinę lepiej. Zerknął na zegar na tablicy rozdzielczej. – Nie żeby to miało znaczenie; najważniejsze to uciec. I to szybko. O1ivia nie wiedziała, 181
- Mowy nie ma. Dodała tylko, ¿e wydaje jej sie, i¿ ktos włamał sie do jej - Nie. - Ściągnęła swoje piękne usta. - Ona... bywa oszołomiona. Czasami jeśli mnie nie ma, zapomina, że już je że zachowuje się jak idiotka. Ten dom przecież tak naprawdę nie był - jej prawdziwym domem - nie był nim od - Nikt nie bedzie sie z tego smiał. - Alex rzucił matce - Byłeś. Jesteś. żółtą różą.